piątek, 13 czerwca 2014



Fragment
(jako wydarzenie wydarzające się w Przestrzeni-Wydarzania-Się-Wydarzeń)

Czas trwania -- 36:06 sekund

Ludzie przychodzą i odchodzą, pojawiają się i znikają. Mój film-dźwięk odsłania znikanie na zawsze. Każdy zanik dźwięku-fali oznacza w nim zanik ostateczny.
Moim zdaniem ludzie nie uświadamiają sobie na co dzień czym tak naprawdę jest zanik ostateczny. Znają go pod postacią różnych słów jak definitywność czy nieodwracalność, jednak ich codzienny zmysł obecności nie sięga do najbardziej mrocznego znaczenia tego pojęcia. Jak wszystko, tak i zanik ostateczny, został skonwencjonalizowany w naszych głowach. Oswoiliśmy kres poprzez oznaczenie go i obcowanie z tym oznacznikiem jakby to był oryginał. Pod naszymi stopami znajduje się cienka tafla kruchego lodu. A pod nim wieczność, której nie można się pozbyć na całą wieczność (Kierkegaard, Albo-albo).

W krótkim filmie pt. Fragment zadaję sobie pytanie. Bardzo niewygodne pytanie. Jaki jest najbardziej mroczny (=pierwotny) sens słów – kres ostateczny? I czy coś takiego w ogóle istnieje. Fala w moim filmie napływa i odpływa, jednak mimo tego pojawiania się i zanikania wciąć istnieje jakiś rodzaj przestrzeni, w której to pojawianie się i zanikanie może być przez mój zmysł postrzegania zarejestrowane. Ma się nawet wrażenie, że to miejsce, ta Przestrzeń Wydarzania Się Wydarzeń nie może zniknąć. A to oznacza, że – w pewnym sensie – kres nie dotyczy wszystkiego. Nie jest to fundament ani też żadna z rzeczy ulokowanych przestrzennie. Nie ma to nic wspólnego z pojęciem struktury, przemieszczania się i zmiany. Jest [to] nieruchome. Przestrzeń Wydarzania Się Wydarzeń zdaje się być niewidzialna, a jednak żywa i obecna. Wszystko dookoła mnie się porusza – rodzi się i umiera, a ona (w pewnym sensie) trwa z tego wszystkiego najintensywniej. Jak podmiot w zdaniu, w którym nie ma podmiotu fizycznie, jednak uświadamiamy sobie jego znaczenie, gdyż jest w nim ulokowany domyślnie. Nie stoi nigdzie, lecz jest. W sensie bycia par excellence. Bycia, którego nigdy nie widać, ale które zawsze Jest. Niewidzialne i nieśmiertelne. Jest wszędzie, a zarazem nigdzie. Jest wszystkim, a zarazem niczym. To w nim – jak sądzę – pogrążają się rzeczy. To z niego – jak sadzę – wszystko się wyłania. Bycie jako Przestrzeń Wydarzania Się Wydarzeń. Zradza fragmenty, lecz samo nie jest fragmentem niczego. Tworzy podziały i wyodrębnienia, lecz samo nie jest wyodrębnione z żadnej rzeczy większej od siebie. Jest pod każdym dźwiękiem. pod każdy istnieniem, które się rodzi i umiera. Jest punktem zerowym każdego filmu (!), każdego utworu muzycznego i – co za tym idzie – punktem zerowym mojego zaliczeniowego filmu pt. Fragment. Jest to – w rozumieniu najbardziej mrocznym – wieczny aktor i wieczny świadek wszystkiego. Żywa przestrzeń dla dynamicznego wydarzania się bądź nie wydarzania się bytów-cząstek, żywych (lecz nie na zawsze) fragmentów.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz